Kto pamięta jeszcze czasy, kiedy Leo Beenhakker uważany był za zbawcę polskiego futbolu? Wywalczenie z reprezentacją Polski pierwszego w historii awansu do mistrzostw Europy sprawiło, że holenderski szkoleniowiec przez kibiców i dziennikarzy określany był mianem cudotwórcy.
Czytając książkę „Leo zawodowiec. Jak Beenhakker odmienił Polaków" można przypomnieć sobie optymistyczne nastroje panujące wtedy w polskim środowisku piłkarskim.
Już sam fakt, że za napisanie książki o selekcjonerze reprezentacji wzięli się dziennikarze "Newsweeka", świadczy o popularności Beenhakkera. Autorami pozycji o Holendrze są Dariusz Koźlenko oraz Krzysztof Olejnik. Obaj panowie zdecydowali się sięgnąć po pióro i na 140 stronach nakreślili obraz trenera, który był na dobrej drodze do wprowadzenia polskich piłkarzy do turnieju Euro 2008. Był, gdyż książka ukazała się w 2007 roku, jeszcze przed decydującym o awansie meczu z Belgią w Chorzowie. Jak pamiętają zapewne wszyscy kibice, na Stadionie Śląskim Polacy po dwóch bramkach Euzebiusza Smolarka pokonali Belgów 2:0 i uzyskali przepustkę na mistrzostwa Europy rozgrywane na boiskach Austrii i Szwajcarii. Wydana nieco wcześniej książka o Beenhakkerze bardzo dobrze wpisywała się więc w optymistyczne nastroje panujące w tamtym czasie w środowisku piłkarskim.
„Leo zawodowiec" to pozycja będąca laurką Holendra. Nie jest to może książka pisana na kolanach, tak jak „Prawda o reprezentacji. Janas i Beenhakker" Romana Kołtonia, ale w publikacji dziennikarzy „Newsweeka" trudno znaleźć jakieś informacje ukazujące ówczesnego selekcjonera w złym świetle. Co więcej, autorzy chętnie porównują szkoleniowca z kraju tulipanów do jego poprzedników – Janusza Wójcika, Jerzego Engela czy Pawła Janasa. Jak łatwo się domyślić, w tych porównaniach polscy trenerzy nie wypadają zbyt korzystnie. Koźlenko i Olejnik w swojej książce przekonują więc, że Beenhakker odmienił polskich piłkarzy, a także sposób postrzegania futbolowej rzeczywistości przez kibiców, działaczy i dziennikarzy. W tamtym czasie ich zdanie podzielało wielu ekspertów, jednak już podczas mistrzostw Europy w 2008 roku okazało się, że metody Holendra nie do końca się sprawdzają – polska reprezentacja w turnieju finałowym spisała się fatalnie.
Z perspektywy czasu łatwo oceniać krytycznie książkę dziennikarzy „Newsweeka". Trzeba jednak pamiętać, że euforia spowodowana historycznym awansem do Euro 2008 sprawiła, iż kibice murem stali za Beenhakkerem. To zmieniło się po nieudanych mistrzostwach, a także przegranych eliminacjach mundialu w RPA, które ostatecznie stały się powodem zwolnienia holenderskiego szkoleniowca. Gdyby wtedy ukazała się książka o Holendrze, z pewnością byłaby bardziej wyważona, a może nawet nieco krytyczna. Dziś pozycja „Leo zawodowiec" stanowi dowód na to, że jeszcze przed kilkoma laty klimat wokół polskiej drużyny narodowej był dużo lepszy. Przyszłość jawiła się w jasnych barwach, jednak rzeczywistość okazała się brutalna – poziom rodzimej piłki reprezentacyjnej z roku na rok mocno się obniżał, a dziś przeżywamy okres prawdziwego marazmu. Leo Beenhakker pozostaje ostatnim selekcjonerem, który awansował z polską drużyną narodową do mistrzowskiego turnieju. Niewykluczone, że kolejny trener, któremu uda się dokonać tej sztuki, uznany zostanie za cudotwórcę i doczeka się książkowej laurki. Po latach posuchy polscy kibice nie mieliby z pewnością nic przeciwko takiemu obrotowi sprawy.